Łukowski Klub Sportowy „Orlęta” z impetem wszedł w nowy rok. Niestety pod tym pojęciem nie kryje się fantastyczna gra IV-ligowych piłkarzy – najpopularniejszej z sekcji klubu, lecz ostatnie Walne Zebranie Członków. Zebranie na którym o mało nie doszło do zmiany na stanowisku prezesa. Przypomnijmy, że funkcję tą piastuje Tomasz Tryboń.
W piątek 22 stycznia – odbyło się walne zebranie sprawozdawcze Łukowskiego Klubu Sportowego „Orlęta” Łuków. Jego najważniejszym momentem miało być udzielenie absolutorium Zarządowi Klubu i zapoznanie się z wynikiem finansowym Orląt za cały 2015 rok. „Show” nieoczekiwanie skradł jednak Tomasz Tryboń, który po głosowaniach złożył rezygnację z pełnionej funkcji. Motywować ją miał tzw. „sprawą Bącika”, która do dnia dzisiejszego kosztowała łukowskie stowarzyszenie prawie 50 tys. zł.
Zgromadzeni na sali obrad członkowie klubu (a raczej ich niewielka ilość) rezygnacji nie przyjęli i poprosili prezesa o pozostanie. Tryboń dając sobie czas do namysłu, poinformował kilka dni później, że… postanowił zmienić wcześniejszą decyzję i pozostać na stanowisku sternika łukowskich „Orląt”. Zamieszania więc nie było, przynajmniej w świecie realnym.
W świecie wirtualnym wokół klubu rozpętała się natomiast burza. Głos podnieśli internauci, którzy zaczęli nazywać piątkowe zebranie ?kabaretem?, ?cyrkiem? czy też innymi określeniami. Zaczęli też na łamach portali internetowych wprowadzać plany naprawcze dla łukowskiego klubu. Czy słusznie?
I tak. I nie. O ile znane są (w większości krytyczne) poglądy części członków Alternatywy dotyczące sytuacji w łukowskim klubie, to tym razem trzeba zwrócić uwagę na coś innego. Chodzi o fakt zaangażowania w działalność stowarzyszeniową. Przykry jest bowiem widok, gdy o losach klubu decyduje zaledwie kilkanaście procent wszystkich jego działaczy. A tak było właśnie w piątek.
Ktoś powie (a nawet już powiedział), że działalność stowarzyszenia – bo tak oficjalnie są zarejestrowane „Orlęta” – to wewnętrzna sprawa jego członków. Odpowiemy – no nie do końca. Zdaniem autora tekstu, w sytuacji gdy łukowskie „Orlęta” są zasilanie przede wszystkim z kasy miejskiej, na spotkaniach typu Walne Zgromadzenie Członków, powinni być obecni zarówno sportowcy, jak i działacze, kibice oraz władze miasta i zwykli mieszkańcy. To nic, że nie wszyscy będą mieli prawo głosu. Ważny będzie sam fakt posiadania wiedzy na temat kondycji klubu. Gra toczy się przecież do jednej, wspólnej bramki. I to Orły mają być zwycięskie. Na razie tego nie widać.
„Staremu-nowemu” prezesowi należy życzyć wytrwałości w zarządzaniu klubem i jednocześnie zwiększenia jego atrakcyjności. Miejmy nadzieję, że decyzja o pozostaniu nie jest motywowana chęcią utrzymania stołka (takich głosów słychać całkiem sporo), a faktyczną troską o jakość spotu w Łukowie. Miejmy zatem nadzieję, że dla dobra łukowskich Orląt – pod względem organizacyjnym, finansowym i sportowym – prezes stanie nawet na głowie. Wszak już raz stawał i dzięki temu w Orlętach się znalazł…
A jak pisaliśmy o „Orlętach” rok temu? Możecie Państwo przeczytać o tym POD TYM ADRESEM.
Kibic Orląt i Alternatywy