Piotr Płudowski to Człowiek Roku 2017 Ziemi Łukowskiej. Tak zadecydowali czytelnicy łukowskich mediów, którzy oddawali głosy na członka stowarzyszenia Alternatywa dla Łukowa. Kim jest jednak zwycięzca co ciekawego ma do powiedzenia? Poniżej prezentujemy – za zgodą Wspólnoty Łukowskiej – wywiad, jaki ukazał się w tygodniku. Z Piotrem Płudowskim rozmawiał dziennikarz gazety Bartosz Szumowski.

 

Rozmowa z Piotrem Płudowskim, zwycięzcą plebiscytu „Człowiek Roku 2017 Ziemi Łukowskiej” ukazała się pierwotnie w wydaniu nr 11/2018 Wspólnoty Łukowskiej z 13 marca 2018 r. Poniżej przedruk wywiadu dokonany za zgodą Redakcji:

 

Bartosz Szumowski: Zacznijmy od krótkiego Curriculum Vitae Piotra Płudowskiego.

Piotr Płudowski: Urodziłem się w Łukowie w 1974 r. Tu uczęszczałem do Szkoły Podstawowej nr 2, a potem uczyłem się w siedleckim „Elektryku”. W ostatniej klasie stwierdziłem jednak, że to nie jest zawód, z którym chcę związać swoje życie. Dlatego po maturze rozpocząłem studia geograficzne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Kielcach. A po pierwszym roku przeniosłem się na Uniwersytet Warszawski, gdzie ukończyłem studia, pisząc pracę magisterską z zakresu meteorologii i klimatologii. Już w końcowej fazie studiów rozpocząłem pracę jako nauczyciel. W tym zawodzie pracuję ponad dwadzieścia lat. Uczę geografii i edukacji dla bezpieczeństwa w Zespole Szkół nr 2 w Łukowie. Od dawna, zgodnie z rodzinną tradycją, jestem też instruktorem nauki jazdy, a od dziesięciu lat prowadzę działalność gospodarczą polegającą na szkoleniu przyszłych kierowców.

To wykształcenie i praca. A pasje?

Moją pasją jest motoryzacja, w szczególności zabytkowe motocykle, a od pewnego czasu także samochód marki Warszawa M-20, który aktualnie poddaję renowacji. Zainteresowania dzielę z moją żoną i synem. Od kilku lat wspólnie uczestniczymy w Mistrzostwach Polski Pojazdów Zabytkowych. W latach 2015 i 2016 zdobyłem tytuł Mistrza Polski, jeżdżąc polskim motocyklem marki Junak M10 z 1962 r.

Starcza czasu na takie hobby?

Ostatnio nie, dlatego wiele zadań wstrzymałem i sporą część pracy zlecam firmom zewnętrznym. Poza tym w kwietniu oczekujemy narodzin córeczki (przyszła na świat 22 marca – przyp. red.), więc na hobby będzie niestety jeszcze mniej czasu.

Skąd u człowieka tak wielu zainteresowań działalność społeczna?

Szczerze mówiąc, z wewnętrznej potrzeby. Zauważyłem, że jest wiele sfer życia społecznego, do których samorząd nie dociera (bo nie chce albo nie pozwalają na to pewne mechanizmy), a pojedynczy człowiek lub niewielka grupa może to zrobić. Działać społecznie zacząłem zanim zostałem radnym. Jednak jako radny mogę działać skuteczniej. Po wyborach samorządowych 2014 r. z grupą osób stworzyłem stowarzyszenie „Alternatywa dla Łukowa”, którego jestem prezesem. W jego ramach zrealizowaliśmy działania o charakterze społecznym, takie jak: koncert sienkiewiczowski, konkurs wiedzy o Łukowie dla uczniów, impreza prozdrowotna „Owocowo-rowerowo”, zawody sportowe i kilkanaście akcji charytatywnych. „Alternatywni” zaangażowani też byli we współpracę ze stowarzyszeniem „Nasze Dziedzictwo”. Poza tym aktywnie działam w Stowarzyszeniu Motocyklowym „Bears Riders Łuków”. To stowarzyszenie realizuje wiele zadań. Wśród nich jest organizacja imprez motocyklowych, sportowych i kulturalnych, działamy również charytatywnie dla społeczności lokalnej. Wielokrotnie włączaliśmy się w imprezy organizowane w naszym mieście, jak Dni Łukowa czy WOŚP. W mojej ocenie buduje to pozytywny obraz motocyklistów.

Stając się radnym miejskim, został Pan też politykiem…

Tak, jeśli w tym wypadku przez „politykowanie” rozumiemy przede wszystkim działanie na rzecz mieszkańców mojego miasta, od których odbieram same pozytywne opinie o mojej pracy w samorządzie. Nie spotkałem się dotąd ani razu z krytyką czy zarzutami w rodzaju: „sprzedał się”, albo „nic nie robi”.

Jakim typem radnego się Pan czuje?

Na pewno radnym aktywnym i spełniającym się w tym rodzaju działalności. Kiedy wymaga tego sytuacja, bywam dociekliwy i wracam z uporem maniaka do problemów, które powinny być rozwiązane. Przykłady? Choćby potrzeba rozpoczęcia prac nad stworzeniem nowego planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Obecnie wszystkie zmiany w nim są, jak mi się wydaje, zarezerwowane tylko dla nielicznych. Drugi nierozwiązany problem to brak w naszym mieście budżetu obywatelskiego. Z moją efektywnością jako radnego jest już niestety trochę gorzej, bo nie zawsze moje postrzeganie świata, pomysły i zaangażowanie spotykają się z akceptacją ze strony burmistrza Dariusza Szustka.

No właśnie – jak się Panu współpracuje z włodarzem miasta?

Współpraca z burmistrzem jest trudna i pełna niespodzianek. To chyba dlatego, że konsekwentnie – choć, moim zdaniem, czasem wbrew logice i lekceważąc stronę finansową – dąży do realizacji celów, które raz sobie wyznaczył. Dotyczy to na przykład niektórych aspektów rewitalizacji zalewu Zimna Woda czy podgrzewania wody w łukowskich basenach, gdzie należałoby uważniej przyjrzeć się późniejszym kosztom utrzymania tych obiektów. Ale z pracownikami magistratu mam bardzo dobre relacje i nigdy nie spotkałem się z ich strony z odmową pomocy i współpracy.

Jak podsumowałby Pan rok 2107, jeśli chodzi o działalność społeczną i samorządową? Przyniósł jakieś sukcesy?

Bardzo dobry rok, jeden z lepszych, bo obfitował w wydarzenia, które spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem. A sukces? Kilka różnych, na pewno akcje charytatywne, chociażby rekordowa zbiórka pieniędzy na renowację zabytkowych grobów na łukowskim cmentarzu, którą współorganizowaliśmy 1 listopada. To był też dobry rok dla mnie jako samorządowca, choćby dlatego, że w moim okręgu pojawił się wreszcie plac zabaw, o który zabiegałem od dłuższego czasu. Niestety nie doczekałem się remontu ul. Farnej – pomimo zapewnienia burmistrza, że zostanie on zrobiony.

Co Pan poczuł, dowiedziawszy się o nominacji do organizowanego przez „Wspólnotę” plebiscytu „Człowiek Roku 2017 Ziemi Łukowskiej”?

W pierwszej chwili poczułem się niezręcznie i zadałem sobie pytanie, kto zgłosił moją kandydaturę. Ale potem, kiedy zostałem zapoznany z jej uzasadnieniem, bez wahania się zgodziłem na udział w tym plebiscycie.

A jaka była Pana reakcja na wyniki plebiscytu, czyli na to, że wspólnie z burmistrzem Szustkiem uzyskał Pan identyczną liczbę głosów?

Nie będę ukrywał: wprawił mnie w osłupienie, na pewno większe, niż gdyby wygrała jedna osoba. Jestem przekonany, że burmistrz Szustek mógł poczuć to samo. Chyba dla wszystkich zainteresowanych było to mocne zaskoczenie. Nie pozostaje mi nic innego jak zaakceptowanie takiego wyniku, skoro wszystko odbyło się w sposób uczciwy i zgodny z regułami. Przyjąłbym każdy wynik, nawet gdyby się okazało, że na przykład przegrałem tylko jednym głosem.

Nie da się ukryć, że tegoroczny plebiscyt Wspólnoty Łukowskiej przebiegał w cieniu wyborów samorządowych. Czy jego wynik jest dla Pana sprawdzianem z zaufania mieszkańców miasta?

Tak, choć już samo nominowanie mnie było formą oceny tego, co robię, jeśli chodzi o działalność społeczną i pracę radnego. Uważam, że sprawdzian się powiódł, a ocena jest pozytywna. Nie ukrywam swoich planów związanych z jesiennymi wyborami. Będę kandydował.

Ale to nie ograniczy Pana działalności?

Z całą pewnością nie. Wciąż niezakończona jest kwestia budynku przy ul. Warszawskiej 18. W jakimś biurze projektowym trwają zapewne prace nad zmianą planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu, więc radni jeszcze w tej kadencji będą musieli się zmierzyć z problemem tego, czy pozwolić na zniszczenie jednego z nielicznych łukowskich zabytków. Poza tym w bieżącym roku chciałbym sfinalizować kwestię tablicy pamięci Stefana Lemieszka, komendanta WiN Obwodu Łuków, która ze zmiennym szczęściem ciągnie się od 2105 r. Jest więc sporo do zrobienia. Ponadto łukowianie zgłaszają do mnie wiele bieżących problemów, wobec których nie mogę pozostać obojętny. Będę kontynuować współpracę z „Naszym Dziedzictwem” na rzecz ratowania zabytkowych nagrobków. W ramach działalności „Alternatywy dla Łukowa” planujemy też organizację gry miejskiej, zawodów zapaśniczych i akcji charytatywnych.

Rozmawiał Bartosz Szumowski

Kategorie: Blog